Zima – ubieranie dziecka, spacery
Z niską temperaturą za pan brat
Bez względu na porę roku, dziecko powinno przebywać na dworze przynajmniej 2 godziny dziennie. Dlaczego? Aby dopisywał mu apetyt i zwiększała się odporność. Bo zgodnie ze słowami piosenki, kto się hartuje, nigdy nie choruje.
Przygotowanie do zimy zaczyna się już latem. Gdy maluch ma ochotę, nie powinno mu się zabraniać brodzenia w chłodnej wodzie, np. w strumyku lub morzu. Niezłym pomysłem jest zamaczenie nóżek w niewielkiej ilości letniej wody (w misce czy wannie). W ten sposób nogi uodporniają się na zimno.
Niezwykle ważne jest wietrzenie mieszkania. Jesienią i zimą otwieramy okna aż 3 razy dziennie. Czas wietrzenia powinien wynosić 15 minut. Ostatni raz wentylujemy pomieszczenie tuż przed położeniem dziecka spać. Wiosną i latem można w ogóle nie zamykać okna i zostawiać je uchylone.
Tolerancji niskich temperatur i skutecznej termoregulacji maluchy uczą się już jako noworodki. Mamy na pewno pamiętają pierwsze werandowania i stopniowo wydłużane spacery.
Zimowego spaceru nie powinno się łączyć z zakupami. Częste i spore zmiany temperatur nie wpływają dobrze na brzdąca. Przed wejściem do ogrzewanego pomieszczenia koniecznie rozpinamy kurtkę i zdejmujemy rękawiczki oraz czapkę.
Łatwo sprawdzić, czy dziecku nie jest za gorąco lub za zimno. Zrobimy to, dotykając skóry na karku i plecach malucha.
Twarz dziecka smarujemy tłustym kremem. Nie może to być krem nawilżający, w którego skład wchodzi zamarzająca przy ujemnych temperaturach woda. Zziębnięte stopy po spacerze rozcieramy, moczymy w ciepłej wodzie, a później szybko nakładamy skarpetki. Malucha można owinąć ciepłym kocem i napoić herbatą z cytryną i miodem.
Dzieci, podobnie jak dorośli, różnią się pod względem upodobania do temperatur. Jedne uwielbiają gorąco i w domu najchętniej chodziłyby w krótkim rękawku, a nawet bieliźnie, inne wolą chłód.
Gdy organizm nadmiernie się ochładza, zaczyna się bronić. Następuje skurcz naczyń krwionośnych skóry. Wskutek tego zmniejsza się przepływ krwi i przewodnictwo cieplne tkanek powierzchniowych. Ponieważ temperatura skóry się obniża, organizm traci mniej ciepła. Tym zmianom towarzyszy również skurcz naczyń zaopatrujących w krew narządy wewnętrzne. Może to być jednym z czynników zwiększających podatność na przeziębienia, zapalenia nosa, gardła czy oskrzeli.
W zimnie zwiększa się przemiana materii. Dochodzi do tego w wyniku: a) wzrostu wydzielania hormonów nadnerczy i tarczycy, b) wzrostu napięcia mięśniowego (pojawiają się gęsia skórka oraz dreszcze), c) zwiększenia aktywności fizycznej. Nasilenie przemiany materii stwierdza się już po 2 minutach przebywania w temperaturze 2 stopni Celsjusza.
Zimą warto także nieco zmienić dietę. Nie tylko maluchom posłużą wysokoenergetyczne i częstsze (spożywane np. 5 razy dziennie) posiłki.
Ogólna adaptacja do zimna jest skutkiem powtarzanego oziębienia całego ciała. Miejscowe działanie zimna, na twarz czy dłonie, wyzwala jedynie adaptację konkretnej jego części. Możliwości adaptacyjne zależą od wielu czynników, m.in.: odporności, wieku (starsi aklimatyzują się dłużej), kondycji fizycznej i psychicznej.
Wychodzimy na dwór
Zima to dla przedszkolaków czas wspaniałej zabawy. Można pograć w śnieżki, ulepić bałwana, dokarmiać zwierzęta, zjeżdżać z górki na sankach… Aby czas spędzany na dworze był jednak miły i bezpieczny, dziecko trzeba odpowiednio ubrać.
Oto trzy rzeczy, o których nie wolno zapomnieć, wybierając się na podbój okolicy. Trzeba przykryć wszystkie części ciała, ubierać się na cebulę i nie dopuszczać do przemoczenia.
Poza domem dziecko powinno mieć kurtkę albo płaszczyk z kapturem, szalik, czapkę lub kominiarkę. To bardzo ważne, gdyż ponad 50% ciepła tracimy właśnie przez głowę. Szalik obowiązkowo obwijamy dookoła szyi, a nie przewieszamy go przez nią. Na dłonie zakładamy rękawiczki (czy będą jedno-, czy pięciopalczaste, „dorosłe”, zależy tylko i wyłącznie od upodobań dziecka i rodziców). Gdy jest bardzo zimno, można nałożyć maluchowi dwie pary rękawiczek albo grubsze rękawice narciarskie. Należy zadbać o ciepłe, nieprzemakalne kozaczki czy botki, bo dzieci często chorują po wychłodzeniu stóp. Na wycieczkach i przy zjeżdżaniu na sankach i nartach doskonale sprawdzają się kombinezony.
Czemu lepiej ubierać się na cebulę niż włożyć jeden gruby strój? Ponieważ 2-3 warstwy bardziej grzeją. Pomiędzy nimi znajduje się powietrze, a gdy jest ono nieruchome, stanowi świetny izolator.
Pierwsza warstwa to ciepłe majtki, podkoszulek z długim rękawem i rajstopy. Rękawy i nogawki nie mogą obciskać kończyn, ponieważ, po pierwsze, hamuje się krążenie i ciało nie może się samo rozgrzewać, a po drugie, ubranie ściśle przylegające do skóry nie pozostawia miejsca na izolujące powietrze.
Drugą warstwę stanowi ubranie „dzienne”, czyli to, co dziecko ma na sobie w domu. Unikamy dużych dekoltów. Warto zdecydować się na golf czy zapinany na guzik kołnierzyk. Istotne są też długi rękaw (w dzianinowych bluzach i swetrach oraz zapinanych na guziki koszulach i bluzkach) oraz dopasowanie w pasie. Spodnie czy spódniczka powinny mieć wciągniętą gumkę, pasek lub zapinać się na zamek czy guzik. Spodnie muszą mieć odpowiednio szerokie nogawki. Nie zbyt szerokie, bo wewnątrz będzie hulał wiatr i nie za wąskie, żeby pod spód zmieściły się rajstopy i bielizna. Wybierając dla dziecka zimowe ciuszki, warto zwrócić uwagę na materiał, z jakiego są wykonane. Lepiej sprawdzą się materiały grubsze i puszyste, np. flanela, dzianina, sztruks czy dżins, niż cienkie i śliskie. Nie zapomnijmy też o ciepłych skarpetach. Buty powinny mieć niewielki płaski obcas, który ochroni stopę przed zimnem.
W trzeciej warstwie uwzględniamy kaptur, podwatowaną kurtkę albo płaszczyk z flanelową czy futrzaną podszewką. Kurtka i płaszcz powinny być odpowiednio długie. Nie mogą sięgać tylko do pasa, lepiej, żeby zakrywały też pupę. Doskonale sprawdzają się dwie rzeczy: dodatkowy mankiet w rękawie, który nie wpuszcza do środka powietrza oraz ściągacz czy troczki do przewiązania w pasie, ponieważ utrzymują ubranie bliżej ciała.
Ciało dziecka wychładza się szybciej, gdy jest mokre. Latem to korzystne zjawisko, lecz zimą z pewnością nie. Maluch może się zmoczyć na dwa sposoby: gdy zadziałają czynniki pogodowe (spadnie deszcz, śnieg, brzdąc przewróci się do kałuży itp.) albo dziecko się spoci. Na śnieg czy deszcz obowiązkowo wkładamy wodoodporne buty. Kurtki i rękawiczki powinny być raczej przeciwdeszczowe, aby skóra oddychała. Inaczej przemoczy je od środka parujący pot.
Przez cały rok nie należy zapominać o bezpieczeństwie dziecka. W związku z tym lepiej wystrzegać się za luźnych ubrań, za długich nogawek oraz rękawów, wielkich, wystających kieszeni. Mogą się one zahaczać o meble, wystające elementy zabawek. Długi szalik, „dżdżownicowate” troczki przy kapturze, w pasie także nie są zbyt bezpieczne.
Tylko pozornie wydaje się, że wyjście na dwór przy niskich temperaturach graniczy z cudem. Z czasem rodzicowi poszczególne kroki wchodzą „w krew” i wszystko staje się prostsze…
© Urwis.pl
Bibliografia:
1. Sabina Tyczka, Irena Ponikowska, Człowiek, pogoda, klimat, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1983;
2. Joan E. LeFebvre, Dressing Your Preschooler For Winter, University of Wisconsin-Stout 1997;
3. Magda Szczypiorska-Mutor, Magda Rodak, Ubieranie dziecka zimą, Gazeta.pl 2005;
4. Jolanta Baszczeska, Czy można wychodzić z dzieckiem na mróz?, Kobietą.być.pl 2006.