Akcja Akademii Zdrowego Przedszkolaka
W RADOŚCI jesienna akcja Akademii Zdrowego Przedszkolaka „Z Janem Brzechwą o zdrowiu” w grupie starszaków trwa na dobre. Nasze dzieci komentują to w najlepszy sposób
Zasłyszane w szatni: „Mamo, mamo… będziemy jeść śliwki. Wiesz dlaczego? Bo mają cukier prosty!” Przedszkolaki już wiedzą dlaczego warto jeść owoce
Starszaki znają też proporcje odpowiedniego odżywiania dzięki piramidzie żywienia. Kiedy na drugie śniadanie dostały ciastka zbożowe, dało się słyszeć: „Słuchajcie, musimy zjeść te ciastka. To są produkty zbożowe, a one są na dole piramidy czyli są podstawą zdrowego odżywiania.” No proszę, rośnie nam pani dietetyk
Pyszny jogurt pana Sławka także spotkał się z aprobatą dzieci, choć nie wszystkich. I dla nich jedna z dziewczynek miała dobrą radę: „To jest bardzo zdrowy jogurt- produkt mleczny, dzięki któremu będziemy mieli zdrowe zęby. No weźcie- wypijmy choć trochę.” Po tej interwencji wszystkie kubeczki były opróżnione
A mycie zębów? „Proszę pani, ja wezmę szczoteczkę do domu, żeby mama mi dokładnie ją umyła. Nie chcę, aby mieszkały na niej bakterie.”
Podczas zabawy plastycznej dzieci lepiły wymyślony wizerunek bakterii i od słowa do słowa wspólnie ułożyły przyśpiewkę o bakteriach:”My jesteśmy złe bakterie, my lubimy brud, dla nas są te brudne ręce a lubimy kurz, Brudasińscy nazywamy się, co jest czyste to jest dla nas złe”
Nasze przedszkolaki potrafią nas niesamowicie zaskoczyć swoją wiedzą na temat odpowiedniego odżywiania i dbania o zdrowie
Akcja „Dzieciństwo bez próchnicy”
W tym roku w naszym przedszkolu prowadzona jest akcja „Dzieciństwo bez próchnicy”, w ramach której 20 maja odwiedziła nas specjalistka z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Do południa dzieci miały okazję wziąć udział w prelekcji dotyczącej prawidłowej higieny jamy ustnej. Razem z królikiem Pampisiem uczyły się, jak odpowiednio czyścić swoje zęby, aby były zdrowe. Każde dziecko dostało w prezencie zestaw przyborów do mycia zębów oraz kalendarz, w którym będą zaznaczać codziennie rano i wieczorem wykonywanie tej czynności.
Popołudniu także i rodzice spotkali się z nasza specjalistką, która podzieliła się z nimi wiedzą dotyczącą higieny jamy ustnej ich dzieci.
Kocham. Nie biję – akcja przeciw przemocy w rodzinie
Nie wierzę, że prawnie można zmienić los maltretowanych dzieci, gdy politycy publicznie chwalą się stosowaniem kar cielesnych w domu. My, rodzice, musimy zmienić się sami – mówi Anna Mazepa-Sobiak, mama z Gdańska
Pulchniutka roczna dziewczynka przytula się do piersi swojej mamy, jedną rączkę ufnie opiera na ramieniu przytulonego do nich ojca. Maleństwo to Lena. Pozuje razem z rodzicami – Karoliną i Tomaszem, którzy w październiku biorą ślub.
Ta gdyńska rodzina pojawiła się właśnie – w ramach akcji „Kocham. Nie biję” – na tysiącu billboardów w całej Polsce. Kampanię i jej hasło wymyśliła Anna Mazepa-Sobiak, mama ośmiomiesięcznego Miłosza z Gdańska.
Anna Mazepa-Sobiak wciąż czeka na zdjęcia szczęśliwych rodzin. Można nadsyłać je na adres: [email protected]. Trafią na stronę www.kochamniebije.pl, która będzie gotowa za kilka dni
– Gdy byłam w ciąży, wstrząsnęła mną obejrzana w telewizji historia chłopczyka skatowanego tak, że stracił wzrok i słuch. Serce mi się krajało – mówi. – Gdy urodził się Miłosz, patrzyłam na niego i mówiłam: „Jesteś cudowny”. Czasem wracał obraz tamtego pobitego dziecka. Wiedziałam, że muszę działać – dodaje Anna.
Według Komendy Głównej Policji tylko w ub.r. ofiarami przemocy domowej (bicie, okaleczenie, zaniedbanie, wykorzystanie seksualne) padło 37 tys. dzieci do lat 13. W badaniach CBOS aż 22 proc. rodziców przyznało, że regularnie sprawia dzieciom „porządne lanie”.
– To tylko bezduszne cyfry, a przecież za każdą z nich stoi dramat – mówi Anna. – Wierzyłam, że rodziców, którzy myślą podobnie jak ja, musi być więcej. Wymyśliłam akcję „Kocham. Nie biję”.
W maju, w Dniu Matki, mama Miłosza pojawiła się w gdańskiej redakcji „Gazety”. Poprosiła o pomoc w poszukiwaniu twarzy do jej kampanii. Nie chciała zawodowych modeli. Zależało jej na rodzicach, którzy naprawdę nie podnoszą ręki na swoje dzieci. Szukała także sponsora akcji i firmy, która pomogłaby ją przeprowadzić. Już w pierwszych dniach na jej apel w „Gazecie” odpowiedziało ponad 50 rodzin. Znalazły się firmy: MCSI Group sponsoruje akcję, Agencja Reklamowa YAPAN zrobiła plakat z małą Leną i jej rodzicami.
Mama Leny: – Tu nie chodzi o reklamy kaszek czy pieluch, ale o coś ważniejszego, o szczęście innych maluchów. Uczestniczymy w czymś niecodziennym.
– Nigdy nie dała pani Lenie klapsa?
– Oczywiście, że nie. Pupa Lenki służy tylko do pieszczot (śmiech). Ale poważnie: żeby uderzyć roczne dziecko, trzeba być chyba chorym psychicznie. My zakładamy, że bicia dzieci w naszej rodzinie nie będzie nigdy. Bo Lenka to pierwsza z nadchodzącej trójki naszych dzieci. Taki mamy plan.
Billboardy z rodziną Leny zgodziły się powiesić za darmo na swych tablicach firmy outdoorowe: AMS, Clear Channel Poland, Ströer i News Outdoor.
– Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę – cieszy się Anna Mazepa-Sobiak. – Dziękuję wszystkim. Może ktoś, kto bije swe dziecko, spojrzy na tę słodką Lenkę na plakacie i sobie pomyśli: „I ja bym tak mógł”. Nie wierzę, że zapisy prawne mogłyby zmienić los maltretowanych dzieci. Nie teraz, gdy politycy publicznie chwalą się, że stosują kary cielesne. Musimy zmienić się sami.
Klaps, szybka droga donikąd
Z Barbarą Smolińską, psychoterapeutką, rozmawia Magda Rodak
Bicie dzieci jest najmniej skuteczną metodą wychowawczą. A jednocześnie najczęściej stosowaną.
To Pani wpadła na pomysł, żebyśmy porozmawiały o klapsach. Dlaczego?
Statystyki są zatrważające: około 80 proc. rodziców uważa, że można bić dzieci.
A jednocześnie bardzo rzadko przychodzą do mnie listy na ten temat, a przecież odpowiadam na nie w „Dziecku” już od dziesięciu lat…
Na naszym forum w internecie rodzice żywo dyskutują o klapsach. Wielu jest za.
Klaps, lanie to zawsze bicie słabszego. Ogromna większość ludzi zgodzi się, że nie należy bić słabszych, tego też uczy swoje dzieci. Żywo reagujemy, kiedy jakieś dziecko potrąci nasze, czy rzuci mu piaskiem w oczy… A dając klapsa czy szarpiąc dziecko, nie myślimy o tym, że zadajemy mu ból! Natomiast kiedy dziecko z ciekawości ciągnie kota za ogon, mówimy, że tak nie wolno, bo to kota boli!
Czy Pani wychowała dzieci bez klapsów?
Odpowiem uczciwie: nie mogę powiedzieć, że nigdy nie dałam klapsa. Klaps nie jest żadną metodą wychowawczą, ale każdemu z nas może się zdarzyć. Nie twierdzę jednak, że to jest dobre i skuteczne… Niektórzy mówią: „Byłem bity i wyrosłem na porządnego człowieka”.
Za tym stoi przekonanie, że gdybym nie był bity, pewnie nie wyrósłbym na porządnego człowieka. Co innego jest przyznać się, że dałem klapsa, że poniosły mnie nerwy, ale nie jest to nic dobrego, a co innego uważać, że to służy dziecku. Klaps nie służy dziecku. Służy mnie – żeby wyładować zdenerwowanie. Nie udało mi się zapanować nad sobą, nie wyszło…
A jednak niektórzy uważają, że bez bicia nie da się dziecka wychować.
Najgorsze jest to, że bite dzieci nabierają przekonania, że to sprawiedliwe, że im się należało. Dziecko nie może żyć z przekonaniem, że jego rodzic jest okrutny. W pierwszej chwili pomyśli: „Mama jest okropna”, ale potem zacznie ją usprawiedliwiać. I to jest groźne dla jego psychiki. Dziecko, które często dostaje klapsy, zaczyna przeżywać różne uczucia. Żal, smutek może wyrazić płaczem, ale złości na tego, kto bije, już nie. Złość jest powściągana, spychana gdzieś głęboko. I z tą złością dziecko żyje. Co się może dziać dalej? Może wyrosnąć na kogoś, kto będzie bił słabszych, prowokował konflikty z rówieśnikami, bo ta złość będzie potrzebowała ujścia. A gdy dorośnie, będzie dawać klapsy swoim dzieciom.
Wszystkim rodzicom polecałabym film „Pręgi”. To nie jest film o psychopacie, ale o ojcu, który chce dobrze i uważa, że bez bicia dziecka się nie wychowa. Znakomicie pokazano, jakie spustoszenia poczyniło takie wychowanie w psychice głównego bohatera, jak bardzo już jako dorosły człowiek musi się on zmagać z pokładami agresji, które ma w sobie.
Niektórzy sądzą, że do wyboru mamy klapsy albo wychowanie bezstresowe.
To nie tak, że albo pozwalamy dzieciom na wszystko, albo im dajemy klapsy. Jest jeszcze opcja wyraźnych granic, które są niezbędne. Nie o to chodzi, żeby być partnerem trzylatka. Rodzice mają być rodzicami, a dzieci mają być dziećmi. Im bardziej rodzice czują, że mają prawo do własnego, dorosłego osądu rzeczywistości, tym rzadziej wchodzą w sytuacje absurdalne. Często dostaję listy od rodziców, którzy są zaskakująco bezradni. Trzylatek chodzi z butelką, ma próchnicę, zęby mu krzywo rosną. A gdzie są jego rodzice, którzy powinni wyrzucić butelkę już rok temu? Prawdopodobnie trudno im wytrzymać płacz, protest dziecka, więc godzą się na ten absurd. Tymczasem dziecko traci poczucie bezpieczeństwa, jeżeli żyje wśród dorosłych, którzy są bezradni. A im bardziej jesteśmy bezradni, tym częściej dajemy dziecku klapsy.
Co Pani sądzi o opinii, że dziecka nie należy bić w złości, tylko na spokojnie?
To budzi mój ogromny protest i oburzenie. Dużo łatwiej mi zrozumieć tych, którzy czasem w złości dadzą dziecku klapsa – tym rodzicom chciałabym powiedzieć, by nie dramatyzowali. Nie musimy dziecka przepraszać za to przez rok. Trzeba umieć sobie pewne rzeczy wybaczać – jeśli na co dzień jestem w miarę przytomnym rodzicem, kocham swoje dziecko, spędzam z nim czas, bawię się, to nawet jeśli dałam mu klapsa, mogę przejść nad tym do porządku dziennego.
Natomiast bicie bez emocji, jako kara, jest dla mnie po prostu okrutne. Mam pacjentów, którzy w ten sposób byli bici w dzieciństwie i muszą długo korzystać z terapii, żeby sobie z tym poradzić. To bardzo psychicznie uszkadza dziecko, bo najbliższa osoba daje sprzeczny przekaz: „Kocham cię i dlatego cię biję”.
Czasem matki wiedzą, że ojciec bije, ale w imię „dobra rodziny” nie bronią dziecka…
Znam to głównie z pracy z dorosłymi pacjentami. W procesie terapii muszą oni najpierw dotrzeć do wielkiej złości w sobie skierowanej wobec tego dorosłego, który bił. Ale potem też zawsze otwiera się w nich ogromna złość i rozczarowanie wobec tego, kto był świadkiem, a nie stanął w obronie. Dlatego tak ważna jest zasada, żeby bronić słabszych. Jeśli ktoś jest przeciwny karom fizycznym, zachęcam do kłótni ze współmałżonkiem na ten temat, do szukania innych rozstrzygnięć, a nie do poświęcania dziecka w imię unikania konfliktów.
A co z agresją słowną – wyzwiskami, obraźliwymi epitetami?
Uderzenia nie zawsze muszą być fizyczne. Słowa też mogą ranić. Nierzadko dziecko, i to całkiem małe, słyszy w domu, że jest głupie, jest debilem, niedobrym dzieckiem. Jeśli często słyszy takie rzeczy, nic dziwnego, że później ma poczucie małej wartości, z którego potem trzeba się leczyć latami
Czy trzeba interweniować, gdy na ulicy jakaś mama szarpie dziecko?
W Polsce nie jest przyjęte, aby reagować. Ale co jakiś czas czytamy o bulwersujących faktach – sąsiedzi słyszeli, że dziecko rozpaczliwie krzyczy, ale nie zareagowali. Społeczne przyzwolenie zaczyna się chyba właśnie od tych klapsów, które tak często obserwujemy na ulicy, szczególnie wobec małych dzieci. Ale pojawia się dylemat – czy po naszej uwadze ta mama jeszcze bardziej zbije dziecko w domu? A może zacznie się jednak zastanawiać nad tym, co robi? Sama nie wiem…
Co powinni zrobić rodzice, którzy widzą, że coraz częściej rozwiązują konflikty za pomocą klapsów?
Zastanowić się nad swoją historią rodzinną. Nie wszyscy rodzice, którzy sami w dzieciństwie byli bici, biją, ale ci, którzy biją, niemal zawsze byli bici. Czasem potrzebna jest refleksja nad życiem bieżącym. Może mąż za mało mi pomaga? Może bardzo kocham swoje dziecko, ale jestem już trzeci rok na urlopie wychowawczym i mam ochotę czasem wyjść z domu sama? A może źle mi się wiedzie w moim związku i biję dziecko, choć tak naprawdę jestem wściekła na męża? Może wiąże się to z problemami w pracy? Łatwiej jest wyładować agresję na młodszym i słabszym niż na kimś dorosłym.
Często dajemy klapsy wtedy, gdy nie umiemy wytyczać dziecku granic. Mówimy „nie” w taki sposób, że ono tego nie respektuje. Albo mówimy to „nie” bez przerwy… Wtedy klaps, lanie może stać się dla rodzica jedynym rozwiązaniem. Ale to droga, która prowadzi donikąd. Jeżeli natomiast potrafimy powiedzieć „nie” w sposób zdecydowany, nie musimy się uciekać do agresji fizycznej. Ostatnio w listach do mnie jest dużo pytań w rodzaju: „Co robić, kiedy dziecko bije mnie po twarzy, kopie babcię, pluje itd.?”. Dać klapsa dziecku za to, że kopie, to myślenie bardzo pokrętne! Trzeba chwycić za nóżkę dziecka, które kopie drugą osobę, i mocno przytrzymać, nawet jeśli to trochę je zaboli. Trzeba użyć takiej siły, która powstrzyma dziecko, i to jest wytyczenie granic, a nie agresja.
A czy nie lepiej wytłumaczyć?
Dwu-, trzylatkowi nie da się wszystkiego wytłumaczyć. Jeżeli coś mu tłumaczymy pół godziny, a to do niego nie dociera, w końcu i tak się wkurzymy i damy klapsa. Jeśli dziecko leży na podłodze w supermarkecie i krzyczy, a my mu tłumaczymy, żeby tak nie robiło, to po pierwsze, ono tego w tym momencie nie słyszy, a po drugie, prawdopodobnie nie rozumie. Do dwu-, trzylatków trafiają tylko bardzo proste przekazy. A potem konieczne jest działanie. Czasem chodzi o to, żeby przerwać sytuację kryzysową, np. wyprowadzić skądś dziecko. Czasem trzeba mu zaproponować jakąś zabawę. Wiele dzieci jest w stanie bawić się obok mamy, która rozmawia, jeżeli co jakiś czas mama mu powie: „Ładnie budujesz”.
Klaps często bywa karą za dokuczanie rodzeństwu.
Jeśli siły są w miarę wyrównane, nie ma potrzeby ingerować natychmiast w konflikty między rodzeństwem. Czasem za szybko chcemy ustalić, kto był winny i kogo należy ukarać. Często jesteśmy skłonni za winne uznać starsze dziecko: musi być mądrzejsze, ustąpić, podporządkować się. Tymczasem nierzadko to młodsze jest bardziej uciążliwe. Łatwiej jest powiedzieć starszemu, któremu młodsze podarło zeszyt: „No to nie zostawiaj zeszytu na biurku”. Ale właściwie dlaczego? Może to jednak jest zadanie dla rodziców: pilnować młodsze rodzeństwo, żeby nie niszczyło zeszytów, które leżą na biurku?
Czasami dziecko jest nieznośne, bo chce na siebie zwrócić uwagę.
Nie lubię określenia „nieznośne”. Pewnych rzeczy po prostu nie można wymagać od małego dziecka. Niektórzy rodzice uważają, że już półtoraroczne dziecko powinno siedzieć z nimi przy stole w wysokim krzesełku, ale przecież nawet trzylatek długo nie wytrzyma przy stole.
Wiele zachowań małych dzieci wynika raczej z ciekawości niż nieposłuszeństwa. Moje dzieci bardzo lubiły wysypywać mąkę i cukier. Myślę, że nie wiedziały, czym się różni cukier od piasku w piaskownicy, dlaczego tam można się tak bawić, a w kuchni jest to zabronione. Ponieważ jednak nie chciałam, żeby bawiły się cukrem w kuchni (nie jestem aż tak tolerancyjną mamą), pozakładałam na drzwiczki szafek gumki recepturki, żeby nie mogły ich otworzyć. Gdybym dała dziecku mocnego klapsa, też pewnie by się nauczyło, ale gumka recepturka okazała się wystarczająco skuteczna.
Czasem trzeba pomysłowości…
Klaps jest prostym rozwiązaniem. Inne rozwiązania wymagają więcej zastanowienia, konsekwencji, stanowczości. Wszyscy mamy zdrowy rozsądek i warto, byśmy się nim kierowali.
Czy klaps to dobra metoda wychowawcza?
Agata Domańska
Ile razy jako dzieci byliście karani laniem? Pewnie nieraz zdarzyło się wam dostać klapsa. I wtedy część z was na pewno myślała, że to bardzo upokarzające i że wy nigdy nie będziecie w ten sposób karać swoich dzieci.
SONDAŻ
Klaps to:
normalny elemet wychowania dzieci
czasami, ale rzadko, dobra kara
wyraz bezradności rodziców
nieakceptowalny akt przemocy
Dorośliście, sami staliście się rodzicami i wielu z was być może zmieniło poglądy. No bo jak tu inaczej przywołać do porządku rozwrzeszczane dziecko? Więc jak to jest? Czy klaps to dobra metoda wychowawcza?
Tak. Klaps jest nieodzownym elementem wychowania.
Tadeusz Cymański poseł na Sejm z ramienia PiS
Klaps jest dla dziecka bardzo wyraźnym sygnałem dezaprobaty rodziców dotyczącej jego zachowania. Jest to przykład najbardziej dosłownego skarcenia niegrzecznego malucha. I choć nie może być podstawową formą procesu wychowania i nie zastąpi spojrzenia, gestu i miłości, to wychowując dziecko, klapsów uniknąć się nie da.
Tak jak w dorosłym życiu niemożliwe jest uniknięcie stresu, podobnie i tutaj – nie da się uniknąć przykrych sytuacji. Czasem zresztą dziecko jest w takim nastroju, np. rozhisteryzowane, że nie docierają do niego żadne słowne perswazje. Obserwujemy takie sytuacje np. podczas zakupów w supermarkecie. I choć najpiękniejsze jest przemyślane wychowanie przez miłość, słowo i spojrzenia, taka mocna forma jak klaps, która wprawdzie powinna być na samym dole w hierarchii metod wychowawczych, czasem jest konieczna. Dzięki niemu dziecko wie, że ojciec czy matka nie żartują, i inaczej reaguje.
Proszę jednak pamiętać, że mówimy o klapsie, czyli klepnięciu w pupę, a nie o katowaniu czy innym fizycznym znęcaniu się nad dzieckiem. Nie chcę, żeby z klapsem kojarzono brutali i okrutników. Ale warto pamiętać, że świat bez klapsa, z wyrugowanym z systemu prawnego słowem „posłuszeństwo” i bez władzy rodzicielskiej pozwalającej karać potomstwo byłby światem sztucznym, nieprawdziwym. Na pewno nie dałby dobrych owoców.
Nie można postawić znaku równości między rodzicem a dzieckiem, bo to demontaż rodziny. A postawienie znaku równości pomiędzy klapsem a biciem jest nadużyciem stawiającym w złym świetle zwolenników tradycyjnego wychowywania.
Metody wychowawcze muszą być tak różne, jak różne są dzieci. Niektórym wystarczy okazanie dezaprobaty groźnym spojrzeniem. Inne potrzebują bardziej dosadnego przesłania. Rodzice kochają, znają swoje dzieci i wiedzą, co jest dla nich najlepsze. I nawet jeśli przyjmiemy, że klaps jest owocem braku cierpliwości i jest porażką rodzica, to odmawiając rodzicom prawa do dawania klapsów, odmawiamy im prawa do popełniania błędów. A przecież są tylko ludźmi.
Często opinie dotyczące wychowania dzieci wygłaszają ludzie, którzy sami ich nie mają i nie poznali na własnej skórze, jak trudno być rodzicem – a co dopiero rodzicem doskonałym. Pamiętajmy, że siła bez miłości przeradza się w okrucieństwo. Ale miłość pozbawiona siły może przerodzić się w bezradność.
Nie. Klaps nie jest w ogóle metodą wychowawczą.
Maria Keller-Hamela psycholog pracujący w fundacji Dzieci Niczyje
Dawanie dziecku klapsów jest przekazywaniem mu postawy, która pozwala na przemoc. Jest pokazywaniem mu, że silniejszy ma rację, a załatwianie spraw poprzez przemoc jest dozwolone. Dzieci, które były dyscyplinowane w ten sposób, mogą w przyszłości odwzorowywać takie zachowania i same stosować przemoc, gdy znajdą się w sytuacjach konfliktowych.
Poza tym klaps jest wynikiem bezradności rodziców, którzy reagują agresją na to, że nie radzą sobie z dzieckiem. Stosowanie klapsów często prowadzi do eskalacji przemocy – najpierw, kiedy dziecko jest niegrzeczne, dajemy mu jednego klapsa. Potem, skoro dalej jest niegrzeczne, dostaje dwa, a potem trzy klapsy.
Gdzie jest granica? Skuteczność klapsa jest oparte nie na obawie przed dezaprobatą rodzica, ale na strachu przed bólem. I uczy nie szacunku do rodziców, lecz strachu przed nimi. Dziecko powinno darzyć rodziców szacunkiem, powinni być oni dla niego autorytetem.
Nie chodzi o to, żeby dziecko nie ponosiło konsekwencji swojego zachowania czy w ogóle nie było karane. Ale nie możemy wykorzystywać do tego celu bicia, sprawiać, że dziecko będzie się nas bało. Są inne sposoby dyscyplinowania. To prawda, że dzieci potrafią czasem wyprowadzić z równowagi nawet świętego.
I jeśli nam się zdarzy jakiś klaps, to jeszcze nie tragedia, nie koniec świata. Ale jeśli rodzic nie panuje nad sobą i bije swoje dziecko, to dla niego sygnał, że to on ma problem, że nie radzi sobie z wychowaniem, traci kontrolę nad sytuacją. I nie ma co zrzucać winy na dziecko, że nas do tego doprowadziło. To my jako dorośli mamy obowiązek nad sobą panować.
Warto pamiętać, że tak naprawdę grzeczniejsze i chętniej podejmujące wspólne działania z rodzicami są te dzieci, które wychowywano bez bicia. Klapsy są zresztą mało skuteczne – dziecko pilnuje swojego zachowania wtedy, kiedy dorosły jest w pobliżu. A gdy go nie ma, robi, co chce. A nam przecież chodzi o to, żeby mu wpoić pewne normy i postawy, które przyjmie jako własne, a nie będzie udawało, że tak jest, pod wpływem strachu.
Poza tym bicie łamie szacunek dziecka do samego siebie, jest wyrazem przedmiotowego traktowania. To kiepski kapitał na przyszłość, bo większe sukcesy w mierzeniu się z wyzwaniami w dorosłym życiu będzie miało to dziecko, które jako dorosła osoba będzie mieć zaufanie do siebie.
Cała Polska bije dzieci
Fundacja dzieci Niczyje
Niewielu jest rodziców, którzy nigdy nie uderzyli swojego dziecka. Badania socjologiczne – odkąd skala problemu złego traktowania dzieci przez rodziców jest w Polsce diagnozowana, a więc od początku lat 90. – pokazują, że zdecydowana większość, ponad 80% rodziców przyznaje się do stosowania różnych form przemocy fizycznej wobec swoich dzieci.
Najczęściej są to klapsy i inne formy karcenia dziecka. Chociaż często przytaczamy wyniki badań, próbując oszacować przemoc w polskich rodzinach, jesteśmy świadomi, iż za tymi liczbami kryją się bardzo różne, często nieporównywalne doświadczenia dzieci. Na pytanie o stosowanie kar fizycznych wobec swojego dziecka, twierdząco odpowiadają zarówno ci rodzice, którzy wyprowadzeni z równowagi, kiedyś, raz uderzyli swoje dziecko, i choć dziś jest już dorosłe ciągle się tego wstydzą, jak i ci, którzy biją dziecko za każde przewinienie traktując lanie jako najskuteczniejszą formę komunikowania swojej dezaprobaty. Czasami statystyczne wskazania nie rozróżnią szczęśliwego, kochanego dziecka, które dostało w pupę, bo z uporem zbliżało się do gorącego pieca od dziecka, którego dzieciństwo było pełne cierpienia, strachu, bólu z powodu fizycznego maltretowania przez rodziców.
Nie jest naszym zamiarem demonizowanie problemu przemocy fizycznej wobec dzieci w polskich rodzinach. Z pewnością trzeba ostrożnie interpretować wyniki badań skali stosowania przez rodziców kar fizycznych. Spójrzmy jednak na inne ustalenia badawcze – 25% rodziców pobiło dziecko pasem lub innym przedmiotem, 5% z nich przyznaje, że zdarzyło się im pobić dziecko tak, że wynikiem tego był uraz fizyczny. 13% szóstoklasistów w Warszawie ujawnia, że są w domu bici nawet za drobne przewinienia.
Dzieci, nawet te, które są w domu ofiarami wyjątkowo surowej przemocy nie potrafią się bronić. Czasami są po prostu zbyt małe. Starsze kochają swoich rodziców, nie chcą ich oskarżać, utracić ich miłości. Usprawiedliwiają ich, ukrywają siniaki. Oskarżają same siebie – zasłużyłem/am na to bicie. Co więcej – od małego uczą się świata, w którym bije się dzieci i taki świat wydaje się im normalny.
Rodzice często bezrefleksyjnie stosują wobec swoich dzieci metody dyscyplinowania, których sami doświadczali w dzieciństwie i dzięki którym „wyrośli na porządnych ludzi”. Nie zauważają, że ranią dziecko, tracą jego zaufanie. Bijąc dziecko nie myślą, że uczą je tym samym komunikowania się za pomocą przemocy.
Musimy pomóc dzieciom. Wszyscy, a szczególnie profesjonaliści, którzy mają kontakt z dzieckiem i rodziną – lekarze, pielęgniarki, nauczyciele, pracownicy socjalni – muszą być wrażliwi, uważni, muszą potrafić rozpoznawać symptomy krzywdzenia dziecka, muszą wiedzieć jak interweniować, jeśli sytuacja dziecka budzi ich niepokój.
Musimy też pomóc rodzicom. Często biją dzieci, bo są bezradni wobec trudności, które wiążą się z rolą ojca i matki. Nie wiedzą, co zrobić, kiedy małe dziecko ciągle płacze, jest nieznośne, a starsze słabo się uczy, pyskuje i zaczyna palić papierosy. Przytłoczeni poczuciem odpowiedzialności za swoje dziecko biją, bo wierzą w skuteczność kar fizycznych, ale także dlatego, że nie znają alternatyw. Stres i niepowodzenia sprawiają, że są niecierpliwi, nerwowi, muszą odreagować. Biją też dlatego, że tak trudno o wsparcie i pomoc w sytuacjach, gdy rodzicom brakuje umiejętności i wiedzy, jak radzić sobie z wyzwaniami wychowania dzieci.
dr Monika Sajkowska, dyrektor Fundacji dzieci Niczyje
Za i przeciw klapsom- opinie rodziców
Ja wychodze z prostego założenia – jeżeli mam być dla dziecka wzorem do naśladowania, to czego go nauczę za pomocą klapsów? Tego, że wyjdzie z założenia, że skoro mamusia go bije, to czemu on nie może robic w ten sam sposób?
Synek przechodzi teraz okres napadów złości, ale tłumię je w każdy inny sposób – tłumacże, podniosę głos, ale to wszystko. Jak mnie uderzy – musi przeprosić, jak nie chce – do łóżeczka i siedzi aż się nie uspokoi i nie zrobi „cacy”. Jak czymś w złości rzuci, to musi podnieść.
Marzy mi się, żeby tej cierpliwości starczyło mi na zawsze…
Bicie-NIE !
Klaps-TAK
A zauważyłaś,ze dla wielu osób klaps i bicie w dosłownym znaczeniu to TO SAMO. Nie rozumiem tego, ale spotkałam się z komenowaniem klapsa w sposób następujący:…że to znęcanie się, zastraszanie, przemoc itp. Idąc tym tokiem myslenie np. zakaz obejrzenia bajki czy postawienie do kąta można nazwac np. znęcaniem się psychicznym, matretowaniem psychicznym… ( co oczywiście jest wierutną bzdurą, podobnie jak to,ze klaps to stosowanie przemocy)Dla mnie bicie np. kablem czy czymś tam gdzie popadnie a klaps to dwa bieguny.
Mój ojciec miał metodę wychowywania wojskowym pasem, oboje z mężem obiecaliśmy sobie że nasze dziecko nie doświadczy bicia. jest to najgorsza metoda wychowawcza jaka może być – świadczy o naszej bezsilności wobec dziecka.
Ja bym tak nigdy nie zrobiła………jestem przeciwna nawet klapsom….po przeczytaniu książki „Dobra miłość” umocniłam się w tym przekonaniu…..kary cielesne wzbudzają jedynie agresję…..którą dziecko potem musi jakoś wyładować……..
jak coś przeskrobałam w dzieciństwie – też dostawałam klapsa od taty (nierzadko tęgiego!) I jakoś nie czuję się z tego powodu skrzywiona :))))) A skutkowało! Mówię Ci!
Ja nie byłam bita i mam nadzieję, że nigdy nie uderzę mojego dziecka (choć nieraz przyklnę sobie pod nosem) uważam, że to bez sensu !!!
pamiętam dużo lań, i nie wspominam ich jako coś dobrego, coś co chciałabym powielić w swojej rodzinie, dlatego gdy Jurek wspomina coś o „edukacyjnym” klapsie- jak lwica bronię Tamarki
zdecydowanie nie pochwalam tej „metody wychowawczej” która z wychowaniem nie ma nic wspólnego
Nie bije i nie daje klapsow – juz prawie 4 lata.
Dawida wysyłam za to do swojego pokoju w celu uspokojenia (moze wrocic jak skonczy histeryzowac ze zlosci) a Michała po prostu zagaduje bo jest jeszcze za młody na metode starszego brata
Ja akurat mam takie zdanie na temat bicia dzieci, że jeśli jest to konieczne, to trzeba zbić. Nie mówię o katowaniu, ale normalnym laniu. Nieraz może nawet o tęgim laniu. Ja osobiście byłam bita i uważam, że z moim charakterkiem nic innego by nie podziałało. A poza tym rozsądne bicie, czy karanie oznacza miłość. Rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej i jeśli tego nie rozumieją, to pewne rzeczy muszą do nich jakoś dotrzeć. Nieraz poprzez pasa. Nie wyobrażam sobie, jak moje np. 3-letnie dziecko, które już bardzo dobrze wszystko rozumie i bardzo dobrze wie czego chce nie oberwało manta za to, że stroi mi takie fochy w jakimś miejscu. Tym bardziej, jeśli wcześniej taka sytuacja miała miejsce i słowna reprymenda nie poskutkowała.
Takie jest moje zdanie i mam zamiar tak wychowywać dziecko. Ale jeszcze raz podkreślam, że bicie to ostateczna ostateczność.
Nie wolno bić dzieci! Nie wolno dać nawet klapsa. Pomijam, ze to poniżające zarówno dla dziecka jak i rodziców, ale też kompletnie nieskuteczne. Udowodniono, ze dzieci bite (takie, co dostają klapsy) po pierwsze zachowują się grzecznie tylko w towarzystwie rodziców, po drugie mają zachwiane poczucie własnej wartości, jeśli nie mogą sobie z czymś poradzić w kontaktach interpersonalnych to biją rówieśników. Bicie – to ogromna porażka rodziców. Poza tym agresja rodzi agresję.
Pamiętam, jak kiedyś klepnęłam mojego siostrzeńca – miał wtedy trzy-cztery lata. Oddał mi. Osłupiałam. Zapytała go, jak śmiesz mnie bić gówniarzu. A on sepleniąc odpowiedział: Ty mnie możesz poniżać, a ja ciebie nie??
Bite dzieci czuja strach i dlatego czegos tam nie robią przy rodzicach. dziecko powinno wykonywac polecenia rodziców, dlatego, ze ma do nich szacunek i zaufanie.
Co to znaczy zasłuzony klaps?? Co dziecko musi zrobić, zeby zasłuzyć na bicie? czy Ciebie maz np. bije, jak zupa jest za słona, czy jak nie upierzesz przez miesiąc pościeli??
Klaps wymierzony dziecku za kare, to jest bicie slabszego, czyli jest to przemoc fizyczna i psychiczna,
Jezeli masz obnizone poczucie wlasnej wartosci to znacznie bardziej prawdopodobne jest, ze wynika ono z Twoich zyciowych
problemow, a nie klapsa w dziecinstwie.
Ja dostalem kilka razy od taty w tylek, do dzisiaj pamietam za co i uwazam, ze absolutnie mi sie nalezalo. Nie tylko nie zywie zalu do mojego taty ale rowniez twierdze, ze bylo to z milosci.
Przy okazji chcialbym przestrzec innych rodzicow: owszem, bicie dziecka za przewinienia jest w porzadku, ale nie robcie tego przy innych dzieciach, zwlaszcza wychowywanych 'bezstresowo’, bo zaczna sie znecac nad Waszym dzieckiem.
10 argumentów powyżej pasa przeciwko biciu
1. Bicie prowadzi do fizycznych obrażeń, zasinień, uszkodzeń nerwów, złamań kości.
2. Bicie niszczy ufność dziecka i poczucie własnej wartości.
3.Bicie to przekazywanie przemocy z pokolenia na pokolenie.
4. Bicie uczy, że rację ma tylko silniejszy.
5. Rodzic bijący za złe zachowanie nie pokazuje dobrego wzoru.
6. Bite dziecko zachowa się grzecznie ze strachu i tylko w obecności tego, kto bije.
7. W bitych dzieciach zostaje na zawsze uraza.
8. Dzieci są bite za zachowania, które nie są złe, ale wynikają z naturalnej aktywności dziecka
w poznawaniu świata lub są próbą zwrócenia na siebie uwagi.
9. Dzieci łatwiej uczyć tłumacząc zasady i dając własne zachowania za wzór odpowiedzialności
i samodyscypliny.
10. Szukanie uzasadnień dla kar cielesnych w Piśmie Świętym to przykład wybiórczego wykorzystania
tekstów religijnych dla usprawiedliwiania wypaczeń we własnym myśleniu.
Klapsy – karać czy nie
Pragniesz by twoje dziecko zawsze było grzeczne i od razu spełniało to, o co prosisz. Każde dziecko, by stać się dobre, musi najpierw posmakować zła. Niewłaściwe zachowanie malca nie wynika z chęci zrobienia im na złość, czy ze złego charakteru. To eksperyment, by poznać ich reakcje. Od was zależy, czy niepożądane zachowania wejdą na stałe do repertuaru malucha. Szantaż, kaprysy lub nieposłuszeństwo to dla małego dziecka sposób na określenie relacji między Wami a nim.
Wszystkie maluchy w głębi serca chcą żyć w zgodzie z rodzicami, z drugiej strony zachowują się prowokacyjnie, doprowadzających swoim zachowaniem do rozpaczy. Nie daj się sprowokować. Jeśli zachowasz spokój i będziesz konsekwentna, dziecko dowie się:
Na ile może sobie pozwolić
Że niegrzeczne zachowania to zły sposób na zwrócenie na siebie uwagi
Kto rządzi w domu
Karać czy nie karać?
Wychowanie malucha nie powinno opierać się na karach. Zamiast karać dziecko spróbuj skupić się na wspieraniu zachowań pozytywnych. Zamiast zakazywać, karcić, krzyczeć, dawać klapsy, ustal granice, których przekraczać nie można. Nie szczędź maluchowi pochwał, gdy się do nich stosuje.
Tego na pewno nie należy robić!
-Nie stosuj kar fizycznych – nie dawaj klapsów, nie bij, nie potrząsaj maluchem
-Nie strasz ojcem
-Nie upokarzaj, porównując dziecko z grzecznymi rówieśnikami
-Nie groź
-Nie strasz, że przestaniesz kochać – takie słowa potrafią zachwiać poczuciem bezpieczeństwa dziecka
-Nie wygłaszaj długich przemówień, stanowcze, „nie’’ trzy zdania prostego wyjaśnienia wystarczą.
Klaps powoduje, iż dziecko:
-Zamiast zrozumieć swoją winę i myśleć o naprawieniu szkody koncentruje się na chęci odwetu
-Pozbawione jest bardzo możliwości nauczania się ważnych wewnętrznych procesów poznawczych unaoczniających mu złe zachowanie
-Nie ma możliwości poczucia swojej sprawczości, że coś może, coś mu wychodzi
-Klaps wpływa negatywnie na poczucie własnej wartości .
Co można zrobić zamiast klapsa?
-Wskaż w czym dziecko mogłoby ci pomóc
-Wyraź ostry sprzeciw dotyczący konkretnego zachowania
-Wyraź swoje uczucia i oczekiwania
-Pokaż dziecku jak naprawić zło
-Zaproponuj wybór
-Przejmij inicjatywę
-Daj dziecku odczuć konsekwencje złego zachowania
Jaki jest skutek stosowania klapsa jako formy karania?
Poczucie krzywdy
Nienawiść do rodzica
Upokorzenie
Złość
Naruszenie godności osobistej.